Doktorek znowu wbija..
otóż, bliska koleżanka (nazwijmy ją M.) się właśnie na mnie obraziła... to znaczy mówi, że się nie obraziła, ale widzę, że jest inaczej. tylko się zastanawiam, DLACZEGO ONA MI TEGO NIE POWIE JAK CZŁOWIEK, TYLKO JAKIEŚ CYRKI ROBI?
ale dobrz. zacznę od początku.
no więc, mamy wspólnego znajomego (zwijmy go X.), który w równym stopniu obdarza sympatią nas obie. niestety, M. wbiła sobie do głowy, że jest inaczej i przy każdej dogodnej okazji żali się, jak to X jej nie lubi, a za to mnie traktuje jak jakieś bóstwo. jest to oczywiście kompletna bzdura, ale nie przegadasz.
ostatnio spotkaliśmy się we trójkę (nalegałam, żeby mnie z tego wyłączyć, bo przeczuwałam jak to będzie wyglądać) i, oczywiście, M. podpiera bok X, szepcze mu jakieś sekreciki na ucho, słowem - wyrywa. i to cholernie (co jest o tyle nieciekawe, że ma faceta, i to całkiem przyzwoitego), a ja siedzę z boku, gdzie każda moja próba powiedzenia, że może sobie już pójdę jest kwitowana krótkim, acz zdecydowanym "nie". oczyw, X stara się mnie wciągnąć do rozmowy, ale to praca syzyfowa, zwłaszcza że M. dzielnie broni kontaktu wzrokowego czy jakiegokolwiek innego z nim. ok, wku*wiłam się po pewnym czasie i poszłam sobie stamtąd, bo SZLAG MNIE TRAFIAŁ.
oczyw, wracam do domu i wysłuchuję pięknej relacji M.: że było fajnie, że ją odprowadził, że go pocałowała na pożegnanie, itede.
parę godzin później ta sama dziewczyna wyjeżdża, że koledze bardziej zależy na mnie, że jej jest przykro i że nie ma sensu żeby się ona w to mieszała. oczywiście, wszystko to okraszone taką żałością, że poczułam się winna, chociaż nic nie zrobiłam.
następnego dnia los się odmienił, pogadałyśmy sobie szczerze, było okej. ale wieczorem - stara śpiewka o tym, jaka to ona jest żałosna i nieciekawa, a jakie ja mam powodzenie u płci przeciwnej, itede. nerwy mi zaczynają powoli wysiadać, zwłaszcza że X, o którego ta cała "batalia" się toczy proponował mi spotkanie około 23047596334 razy, a ja cały czas te propozycje odrzucałam, ze względu na to, że chciałam być fair wobec M. w końcu coś mi puściło, stwierdziłam że nic złego się nie stanie jak się z nim spotkam w końcu i sobie pogadamy. ok, spotkaliśmy się, było fajnie.
wracam do domu, od razu się przyznałam M, że się z X spotkałam, żeby nie daj Boże nie dowiedziała się tego od jakiejś osoby trzeciej, bo chyba by miała foch do końca życia.
powiedziałam grzecznie - humor M poleciał na łeb na szyję W DÓŁ.
a było to tak:
aha, ale że on się chciał tylko z Tobą spotkać... fajnie -.-
21:37:36
już go nie lubię.
21:38:13
bo on mnie nigdy o niczym nie informuje!
21:38:22
i to ja zawsze pierwsza do niego zagaduje
21:38:28
i on lubi mnie zbywać -.-
21:38:32
to niech spieprza.
21:38:43
ja nie mam zamiaru się zadawać z takimi ludźmi
ta. i co ja mam teraz zrobić? wku*wia mnie to już, nie powiem. zaborcze toto.
mam przez nią wyrzuty sumienia wielkie jak naczepa od TIRa. czuję się jak jakaś zła czarownica, która coś komuś odbiera...
a tak nie jest. NIGDY W ŻYCIU nie starałabym się ograniczyć kontaktowości tych dwojga. nie chcę wchodzić pomiędzy nich, chociaż prawdę mówiąc to ja byłam "pierwsza" jeśli chodzi o zapoznanie się z X.
a ja już mam tak zszargane nerwy, że chyba zerwę tę znajomość -,-
i dobrze zrobię, niech M sobie robi z X co chce.
chociaż teraz to chce zerwać z nim znajomość, czego TOTALNIE nie rozumiem. przepr., ma faceta, chciała żeby X był jej przyjacielem. ale wydaje mi się, że dziewczyna pomyliła słowo "przyjaciel" ze słowem "niewolnik na wyłączność"...
a przecież wie, że między nami do niczego sensownego nie dojdzie, bo wyrzuty sumienia by mnie zżarły. do samej kości.
nie no, już mam dość tej szarpaniny. wiem, że to wygląda, jakbym ja jej coś podbierała i kombinowała za jej plecami. mieszajcie z błotem ile chcecie. ja pasuję
ale jeśli pojawi się jakaś sensowna rada, to chętnie skorzystam.
PS: PRÓBOWAŁAM SZCZEREJ ROZMOWY. NIE PRZEGADASZ. TO ZNACZY, NIBY PRZEGADASZ, ALE NASTĘPNEGO DNIA JEST TO SAMO.
PS2: niecałe pół roku temu była identyczna sytuacja.. z tą samą koleżanką, tyle że z innym kolegą. była na mnie wściekła o to, że w ogóle się do mnie odzywał -,- w stylu mówienie mi cześć czy pytanie o dzień.
Offline
Centaur
nie wiem dlaczego myślisz, że jej coś podbierasz czy też kombinujesz za plecami
Ty jesteś w tej sytuacji bardzo fair
to M. stara się wszystko zagarnąć pod swoją du*ę
na Twoim miejscu to bym zakończyła znajomość z nią
natomiast starałabym się utrzymać dobre stosunki z X
ale mogę sobie mówić... wybór należy do Ciebie, bo to Ty doskonale znasz sytuację
no ale skoro już raz była taka sprawa z nią i innym kolesiem to chyba nie chcesz replay'u
ja też ostatnio wku*wiłam się na psiapsiółę i pie***ę nie zamierzam nic odkręcać
stwierdziłam, że w "konia się dalej nie dam robić"
ona zawsze miała czas dla innych tylko nie mnie
ale jak coś jej trzebabyło ode mnie to normalnie słodzio
kazałąm jej usunąć nr i dłużej się już nie usłyszałayśmy
no ale to trochę inna sytuacja
Offline
Wiesz co skoro podobna sytuacja miała miejsce pół roku temu to ja na Twoim msc zerwałabym kontakt z tą M bo ona Ci tylko miesza , i tak jak pisała Half-Blood-Princess ,,to M. stara się wszystko zagarnąć pod swoją du*ę".Ja na Twoim miejscu skończyłabym to ,ale t moje zdanie, a z X nadal starałabym się utrzymać dobre stosunki.
Offline
dziękuję, dziewczyny... nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczą Wasze słowa...
ostatnio mi się z M. nie układało. macie rację.
zerwę z nią kontakt. przynajmniej na razie. może się zreflektuje...
THBP, skoro Cię wykorzystuje w taki sposób, to NIE MA PRAWA nazywać się Twoją przyjaciółką..
dobrze zrobiłaś.
na pewno masz inne koleżanki, które takie nie są!
Offline
wiesz co może M rzeczywiście się zmieni jak ja na chwile olejesz...może coś do niej dojdzie
Ostatnio edytowany przez Rolka14 (2011-08-13 23:53:06)
Offline
Centaur
może ... ale mi się wydaje, że za bardzo przyzwyczaiła się do swojej uprzedniej wygodnej sytuacji
Offline
Little Devil
moze dojdzie a moze nie... jak nie dojdzie to nie daj sie nabrac na czule slowka.... ona sie nie zmieni....
a jak z X to jest cos fajnego to tym bardziej... nie olewaj tego... bo kiedys mozesz pozalowac.... wiem co mowie...
Offline
olać M.
przynajmniej na razie. dziewczyna myli pojęcie przyjaciela z pojęciem niewolnika na wyłączność.
gdyby mogła, toby nas pozamykała w klatce jak te słowiki, żebyśmy jej śpiewali kiedy zechce i co zechce...
nie powiem, rani mnie to. nie wiedziałam, że patrzy na mnie i na X w taki przedmiotowy trochę sposób.
przykro mi, że w ten sposób się na niej zawiodłam. może jej się odmieni, może nie, jedno jest pewne - sparzyłam się nieźle. i nasza relacja nigdy nie będzie taka sama jak wcześniej.
ale, należy cieszyć się życiem mimo wszystko nikt nie mówił, że będzie idealnie
Offline
O, podoba mi się ta pointa nie warto się nadmiar przejmować, głowa do góry
Offline
o, jest coś, czym się muszę tu "pochwalić"
M. i jej wczorajszy tekst:
A przyjaźnią nie da się nazwać relacji, w której chłopak jest ważniejszy od przyjaciółki.
czy tylko mnie się wydaje, że to hipokryzja wzdłuż, wszerz i w poprzek? -,-
Offline
Little Devil
wzluz wszerz w poprzek i na wysokos rowniez..... -.-
Offline
Centaur
nie no żal mi jej
Offline
Znalazlam ten temat i odkopuje, bo musze sie z kims podzielic, a w gronie znajomych niewielu chce mnie sluchac.
Jestem posadzana o bulimie. Wszystko przez to, ze w ciagu ostatnich miesiecy bardzo schudlam. To naprawde niemile, sluchac takich rzeczy na swoj temat. Zwlaszacza, jesli wszystkiemu sie zaprzecza, a reszta i tak "wie swoje".
Offline
Uuuu, współczuję Mnie kiedyś posądzano o cukrzycę nie wiem czemu -_-
a jak już jesteśmy przy temacie to mam historię jak pewien chłopak, M. potrafi rozwalić i przewalić całe dotychczasowe życie do góry nogami.
Główni bohaterowie: chłopak M. moja była BF A. dwie dziewczyny K. i P. oraz dwie inne dziewczyny N. i J. i BF M. - D.
Więc jakiś rok temu zaczął mi się podobać pewien chłopak z innej klasy, mój rówieśnik, owy M. Miał Best Frienda D. I moja dawna, ale wtedy jeszcze teraźniejsza Best Friendówa A. była zakochana na zabój w owym D. I się skumnęła, że mi się podoba M. I się wkurzyła nie wiem czemu. Przeszła na stronę dwóch dziewczyn, K. i P. moich antyprzyjaciółek, które rozsiewały o mnie plotki, obgadywały mnie i utrudniały mi życie. No, i ta dziewczyna, P. wpadła na pomysł, żeby A. zaczęła podrywać M. to przy okazji dopiecze mi i zazdrością weźmie D. I się wkuuuurzyłam jak nie wiem co. Ale miałam tajną broń. Czyli N. i J. Mianowicie D. podkochiwał się w N. a J. była kiedyś w klasie M. przez co go znała i pomogła mi go zdobyć swatając nas z pół roku. I teraz ja jestem z M. D jest z N. A, P i K są same. Najlepsze jest to, że w tym roku jak zaczęłam tak oficjalnie chodzić z M. to A. próbowała go odbić. I znów się patrzyłam jak zzieleniała z zazdrości. I tak oto dopełniła się dotychczasowa największa porażka A. Zginęła od własnego miecza
Offline